Musieć – nie musieć!

Czy zastanawiasz się czasem, ile razy w ciągu dnia wymawiasz słowo „muszę” (także w myślach, tocząc wewnętrzny dialog)? Kiedy po raz pierwszy przed laty postanowiłam to sprawdzić, robiąc poniższe ćwiczenie, doliczyłam do kilkudziesięciu epizodów w ciągu dnia!

Obserwowałam siebie w stanie „muszę” – tę wewnętrzną presję, która każe mi coś robić. Okazało się, że podirytowana sprzątam „bo muszę”, gotuję „bo muszę”, ćwiczę „bo muszę” itd. Dostrzegłam napięcie, które czuję wówczas w ciele i uczucia, które się we mnie kotłują: ciężar na barkach, rozdrażnienie, czasem frustrację i apatię. Znasz to? Czytaj dalej. 🙂

Każdy z nas może mieć inne objawy stanu „muszę”, choć łączy je wszystkie jeden wspólny mianownik: kiedy „muszę” to nie widzę innego wyjścia, nie mam wyboru, bo moja podświadomość naprawdę wierzy, że… „muszę”.
A wybór pomiędzy „muszę” i inną alternatywą – rzecz cenna. Niesie ulgę, poczucie własnej mocy i radość. Dlatego proponuję Ci to ćwiczenie.

Ćwiczenie:

Obserwuj, kiedy w ciągu dnia wypowiadasz słowo „muszę”. Zauważ w jakim kontekście, w jakich sytuacjach pojawia się najczęściej.
Sprawdź, co się dzieje z Twoim ciałem, gdy to słowo wypowiadasz. Jakie wtedy pojawiają się w Tobie emocje? Czego tak naprawdę potrzebujesz, gdy mówisz sobie/innym np. „muszę ugotować obiad”. Czy za Twoim „muszeniem” jest chęć wspólnego celebrowania domowych posiłków? A może chęć jedzenia zdrowych rzeczy, które gotujesz? Może mówisz „muszę”, bo potrzebujesz wsparcia innych domowników?
Kiedy to odkryjesz, spróbuj zamienić „muszę” na inne słowo, które zdejmie z Ciebie ciężar i uczyni Panią/Panem sytuacji, np.: chcę, potrzebuję, zamierzam, mam w planie, zrobię, itp…

Sprawdź – jak reaguje Twoje ciało i jakie masz emocje, gdy na co dzień używasz innego słowa zamiast „muszę”.
Co się zmieniło?